Izabela Majnusz na camino / Archiwum
Izabela Majnusz na camino / Archiwum

780 kilometrów pokonała pieszo w ciągu miesiąca rybniczanka Izabela Majnusz. Jej camino, co po hiszpańsku znaczy po prostu droga, wiodło od Saint-Jean-Pied-de-Port we Francji do Santiago de Compostela w Hiszpanii, jednego z najbardziej znanych pielgrzymkowych miejsc w Europie. Do Santiago, w którym wedle tradycji znajduje się grób św. Jakuba, pielgrzymi wyruszali już w średniowieczu. Do celu wiedzie wiele szlaków, najbardziej popularny, tzw. szlak francuski, rozpoczyna się na granicy francusko-hiszpańskiej i przebiega przez północną Hiszpanię. Tym szlakiem przez miesiąc wędrowała także Izabela, pokonując każdego dnia około 30 kilometrów.

– Idea camino polega na wędrówce, w trakcie której spotyka się innych ludzi, wymienia się z nimi doświadczeniami, myślami, dzieli radościami i smutkami. Są to ludzie z całego niemalże świata. A najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że nie ma tam prawników, polityków, farmaceutów, mechaników czy sprzątaczek. Na camino każdy jest po prostu pielgrzymem – mówi Izabela Majnusz. Przejście hiszpańskiego szlaku wymaga sporo wysiłku, jednak jak Izabela sama przyznaje, najtrudniej jest na początku, kiedy ciało nie jest przyzwyczajone do pokonywania tak długich dystansów z ciężkim plecakiem. Bagaż należy odpowiednio spakować – każde 100 g sprawia ogromną różnicę. Optymalna waga plecaka nie powinna przekraczać 7 kg.

– Mój początkowo ważył 11, więc już na starcie pożegnałam się z kilkoma ważnymi, jak mi się na początku wydawało, rzeczami. Na camino najlepiej niczego nie planować, trzeba po prostu iść przed siebie i cieszyć się każdym kolejnym dniem – opowiada Iza. Trasa pielgrzymkowa w Hiszpanii jest bardzo dobrze przygotowana. We wszystkich większych miejscowościach można znaleźć tzw. albergi, czyli coś w rodzaju naszych schronisk, gdzie za niewielką opłatą, rzadko przekraczającą 8 euro, każdy pątnik może przenocować. Do noclegu w albergach uprawnieni są jedynie pielgrzymi, którzy potwierdzają przebytą drogę za pomocą tzw. credencialu. Jest to specjalnie przygotowana kartka, na której zbiera się pieczątki z trasy.

– Istnieje idea, że na camino powinno się wyruszać samemu. Wtedy ma się możliwość lepiej przemyśleć swoje życie. W tym wszystkim chodzi bowiem nie tylko o dotarcie do Santiago, ale także o dotarcie do samego siebie. Podróżując pojedynczo, człowiek jest także bardziej otwarty na ludzi wokół. Ja na camino poznałam ludzi z całego niemalże świata, z niektórymi nadal utrzymuję kontakt przez internet. Czasem jest tak, że pewne etapy podróży pokonuje się z kimś, kogo się poznało wcześniej, czasem dołącza się do kogoś po drodze, a innym razem dzienny dystans pokonuje się samotnie, a poznanych wcześniej ludzi spotyka dopiero w alberdze. Na trasie do Santiago jest wielu ludzi, zwykle idąc drogą, widzi się kogoś przed sobą lub z tyłu – wyjaśnia rybniczanka.

Jak dodaje, brak znajomości języka również nie jest przeszkodą. Ona kompletnie nie zna hiszpańskiego czy włoskiego, ze spotkanymi ludźmi porozumiewała się więc po angielsku, półsłówkami lub na migi, mimo to zawsze jakoś udało się dogadać. Iza przyznaje, że pielgrzymka do Santiago wymaga wysiłku fizycznego, ale ona pokonała trasę bez wcześniejszego przygotowania. Na miejscu spotkała ludzi w przeróżnym wieku, od sędziwych staruszków, po małe dzieci, a nawet rodziny z wózkami.

– Camino jest wcale nie tylko dla wierzących. Wielu spośród osób podejmujących pielgrzymkę nie wierzy w Boga lub jest daleko od Kościoła. Powody, dla których podejmują wyzwanie, są przeróżne, od religijnych, duchowych, po chęć przeżycia przygody, a nawet zrzucenia zbędnych kilogramów. Bez względu jednak na to, czego się szuka, warto spróbować – zachęca Izabela.

7 kg – taka jest optymalna waga plecaka pielgrzyma, więc pakując się, trzeba naprawdę dokonać selekcji. Każde 100 g sprawia ogromną różnicę

 

Komentarze

Dodaj komentarz