Grzegorz Mielimąka i Adam Makowicz w czasie jubileuszowego koncertu / Adrian Karpeta
Grzegorz Mielimąka i Adam Makowicz w czasie jubileuszowego koncertu / Adrian Karpeta

Uroczysty koncert rozpoczął się minutą ciszy dla uczczenia pamięci profesora Czesława Freunda, który nie doczekał jubileuszu. Wcześniej w rybnickim okrąglaku odbyły się spotkania rocznikowe. W sobotę Państwowa Szkoła muzyczna I i II stopnia im. Braci Szafranków świętowała 80-lecie istnienia. Specjalnie na jubileusz z USA przyleciał Jacek Zganiacz, absolwent z 1983 roku. W piątek razem z Adamem Makowiczem spotkał się z obecnymi uczniami placówki. Panowie nawet razem zagrali! – Z Adamem Makowiczem poznaliśmy się już w Stanach, ponad 20 lat temu. Wpadliśmy nawet na pomysł, żeby zrobić koncert wiązany, ja grałem klasycznie, potem wchodził Adam i improwizował, odpowiadał jazzowo – wspominał Jacek Zganiacz.

On sam pochodzi z Pszowa, ma tam jeszcze mamę, siostrę z rodziną i dalszych krewnych. – W Polsce bywam dość często, nieraz nawet pięć razy w roku, ale nieregularnie. To zależy, jak się życie ułoży. Mam bardzo nieregularny czas pracy – mówił nam Jacek Zganiacz. Kiedy dowiedział się o jubileuszu, od razu wiedział, że chce na nim być. – Od dwóch miesięcy starałem się tak wszystko poukładać, żeby móc przyjechać. Okazało się zresztą, że mieliśmy też rodzinną uroczystość, więc udało się zaliczyć kilka rzeczy naraz – dodawał Jacek Zganiacz.

Adam Makowicz wspominał profesora Karola Szafranka. – To on zorientował się, że interesuję się synkopowaną muzyką. Wtedy jazz był kompletnie nieznany większości profesorów. W słowniku funkcjonował jako niezorganizowany hałas. Polska była zamknięta, dyrektorami szkół, pierwszymi sekretarzami byli twardogłowi. Jedynie Szafrankowie byli otwarci. Karol Szafranek mówił, że jazz też jest muzyką artystyczną. Załagodził myślenie moich rodziców, że jazz to muzyka dekadencka, która tylko sprowadza na manowce, wzbudza agresję. Tak dzisiaj traktuje się muzykę rapową, hiphopową – opowiadał Adam Makowicz.

Lata w szkole muzycznej zaowocowały przyjaźniami, a nawet miłościami na całe życie. – Oprócz niezwykłej atmosfery, wrażliwości, szkoła dała mi też... męża. Jest waltornistą, kończył klasę profesora Korcza, grał w rybnickiej filharmonii, prowadził orkiestry dęte. W tej profesji szliśmy ramię w ramię – mówiła nam Janina Wystub, dzisiaj dyrektorka Raciborskiego Centrum Kultury.

W trakcie spotkania ze wzruszeniem wspominano nie tylko pedagogów, ale też starą siedzibę placówki. – Pamiętamy trzeszczące podłogi i szeleszczące liście na zewnątrz. Pana Oko, który był woźnym i mieszkał niedaleko, pana Lupę, stroiciela. Dziś już niestety nie żyją – mówiła nam Janina Wystub. – Może warunki do nauczania muzyki w tej starej szkole były trochę prymitywne, ale panował duży entuzjazm. Ludzie mieli wielką chęć posyłać tutaj dzieci – przyznał Adam Makowicz.

Koncert jubileuszowy...
...odbył się w teatrze. Sala pękała w szwach, na widowni zasiedli uczniowie, nauczyciele, absolwenci Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia im. Karola i Antoniego Szafranków. Na scenie wybitni absolwenci, Adam Makowicz, Grzegorz Mielimąka i szkolna Orkiestra Symfoniczna Braci Szafranków. Najpierw zabrzmiało dzieło rybnickiego kompozytora Jacka Glenca. Potem była "Błękitna rapsodia" Gershwina i na koniec piękna kompozycja Adama Makowicza...

320 uczniów ma obecnie rybnicka szkoła muzyczna

1000 absolwentów opuściło jej mury w ciągu minionych 80 lat

1933 – w tym roku Karol i Antoni Szafrankowie założyli swoją szkołę muzyczną. Dziś placówka nosi ich imię, a ma siedzibę przy ulicy Powstańców Śląskich

 

Absolwenci i uczniowie
Jacek Zganiacz: – Mam trzy zawody, jednego już nie wykonuję. Pracowałem przez 12 lat w finansach. W tej chwili wciąż pracuję jako pianista, koncertuję w miarę możliwości, mam swoją szkołę muzyczną. Jestem też pilotem, latam na pełny etat w liniach podczepionych pod American Airlines. Z powodu muzyki wyjechałem z Polski. Po drugim roku studiów w Katowicach pojawiła się możliwość wyjazdu do Stanów Zjednoczonych. Dwa lata studiowałem w Juilliard School.

Janina Wystub: – Kończyłam szkołę II stopnia w 1972 roku, równolegle zdawałam maturę w Liceum Powstańców Śląskich, więc miałam dwie matury w jednym roku! W szkole pierwszego stopnia byłam na akordeonie u profesora Jana Chrzanowskiego, a moją pierwszą panią była jego żona Renata. Potem byłam na AM w Katowicach. Lata w szkole muzycznej to był wspaniały okres. Pamiętam koleżanki, kolegów, bo roczniki nie były aż tak liczne. Dzisiaj widzimy się po raz pierwszy niejednokrotnie po 10, 20 latach.

Ksiądz Bartłomiej Bober: – Jestem absolwentem z rocznika 2004 roku, kończyłem klasę skrzypiec u pani Renaty Mielimąki. Równolegle zdawałem maturę w Liceum Karola Miarki w Żorach. Moje wykształcenie muzyczne pomogło mi również w seminarium, ta pasja pomaga mi też w posłudze kapłańskiej, w organizowaniu scholi. Dzisiaj rzadziej gram na skrzypcach, ludzie zresztą dziwią się, że ksiądz gra na takim instrumencie, częściej na gitarze. Nigdy nie nastawiałem się, że będę muzykiem. Nawet nie słucham dużo muzyki, ale jeśli już wybiorę się np. na koncert, to jest to dla mnie duże przeżycie. Obecnie pracuję w parafii św. Jadwigi w Chorzowie.

Stanisław Leśniewski: – Mieliśmy zaszczyt zagrać z mistrzem Adamem Makowiczem. Byliśmy onieśmieleni, bo to światowej klasy pianista, ale bardzo miły człowiek. Cieszymy się, że dyrekcji udało się coś takiego zorganizować. Na spotkaniu w szkole opowiadał o swoim życiu, o jazzie, poprowadził z nami krótkie warsztaty, w których wziąłem udział, zagrałem nawet na fortepianie. Potem podpisał mi książkę, udało się chwilę porozmawiać. Kiedyś widziałem go na koncercie w Bielsku. Kończę szkołę muzyczną, już dostałem się na kompozycję do AM w Katowicach, pociągnę dwie szkoły.

 

Komentarze

Dodaj komentarz