Renata i Grzegorz w prekolumbijskim Mieście Bogw Teotihuacn (Meksyk), w tle Piramida Księżyca / Archiwum rodzinne
Renata i Grzegorz w prekolumbijskim Mieście Bogw Teotihuacn (Meksyk), w tle Piramida Księżyca / Archiwum rodzinne

Małżonkowie Renata Senenko i Grzegorz „Kecay” Kieczka wrócili z wyprawy dookoła świata. W ciągu roku zwiedzili 17 krajów, pokonując wiele tysięcy kilometrów różnymi środkami transportu. – Wylecieliśmy samolotem z Warszawy do Nowego Jorku. Stany Zjednoczone i Kanadę zjechaliśmy autobusami i autostopem. Poznaliśmy tam mnóstwo ciekawych ludzi wszelkich narodowości. Tylko w Australii i Nowej Zelandii służył nam samochód. Na Dalekim Wschodzie bardzo popularne są skutery, można je wypożyczyć za raptem trzy dolary dziennie. Zdarzało nam się przemieszczać rowerami i płynąć dwa dni łodzią po rzece Mekong, przeprawiając się z Tajlandii do Laosu – opowiada pani Renata. Swoje przygody opisali na blogu internetowym: www.takatrasanasza.blogspot.com.
Największe wrażenie zrobiła na nich Nowa Zelandia. Zwiedzili m.in. okolice wypełnionego wodą krateru Inferno, która wyróżnia się bajecznym odcieniem turkusu. Podczas marszu co chwilę można zobaczyć nowy fascynujący widok, np. tarasy pełne wielobarwnych minerałów i soczystą zieleń. Renata i Grzegorz trafili także do wielu miejsc będących plenerami słynnej filmowej trylogii Tolkiena. – Krajobrazy są skarbem tego kraju i chwilami nie wiadomo, czy ładniej po lewej czy też po prawej stronie... – stwierdzili podróżnicy.
W Australii zobaczyli m.in. Blue Mountains. Kolor niebieski w ich nazwie pochodzi od niebieskawej mgiełki unoszącej się nad górami. Porośnięte są one dużymi drzewami eukaliptusowymi, z których parują olejki, tworząc niebieską poświatę. Główną atrakcją Blue Mountains jest formacja skalna Three Sisters. – To trzy aborygeńskie siostry, które zamienione dawno temu w skały czekają cierpliwie, aż odnajdzie się różdżka do ich odczarowania. Tak głosi legenda. Zapach eukaliptusów mocno kręci w nosie. Płyną przez nie rzeki i strumienie, których z góry nie widać pod gęstymi koronami drzew. Ale na szlaku można ochłodzić się w wodzie i zrelaksować szumem kaskad – objaśnia pani Renata.
W Meksyku znaleźli się przed zeszłorocznym Bożym Narodzeniem. – W tym czasie nie może zabraknąć tam w sprzedaży piniat. To kolorowe kukły z gipsu i papieru, ozdobione bibułą, sreberkami i wstążkami. Wypełnione są z reguły łakociami. Piniatę trzeba z zawiązanymi oczami rozbić kijem i szybko zebrać jak najwięcej słodyczy, które wypadną. Siedem jej rogów symbolizuje siedem grzechów głównych, a jej rozbicie oznacza pokonania zła – tłumaczy globtroterka.
O ile w USA żywili się fast foodami (marząc o swojskich ziemniakach z kapustą i schabowym), to w Azji jedzenie było pyszne, wybór przeogromny, a ceny bardzo niskie. W Malezji już przy wejściu do hotelu stały straganiki z różnymi potrawami. – Stołowaliśmy się więc od rana do wieczora na ulicy. Nasze oczy ciągle by jadły, a nosy wyłapywały wspaniałe zapachy z kolejnych obwoźnych restauracyjek – uśmiecha się pani Renata.
Z wykształcenia jest pedagogiem specjalnym. Zdobyła także uprawnienia z zakresu hipoterapii i florystyki. Pan Grzegorz jest inżynierem materiałoznawstwa. Pracuje na Politechnice Śląskiej w Gliwicach jako administrator sieci komputerowej. Oboje jeżdżą na motocyklach. Poznali się właśnie dzięki tej pasji. Teraz razem poznają świat.

Komentarze

Dodaj komentarz