Redaktor Ignacy Knapczyk u Michała Kwiatkowskiego we Francji w latach 60. / Archiwum
Redaktor Ignacy Knapczyk u Michała Kwiatkowskiego we Francji w latach 60. / Archiwum

Do najstarszych gazet, które pojawiły się w Rybniku, należy „Rybniker Stadtblatt” (wychodziła do 1922 roku). Drukowano ją na ul. Zamkowej w zasłużonym, wywodzącym się jeszcze z XIX wieku wydawnictwie M. Bartelsa. Do 1921 roku ukazywała się „Rybniker Zeitung”. Później w tym miejscu było wydawnictwo korfantowskiej „Polonii”. Nawiasem mówiąc, na Zamkowej w kamienicy nr 6 Aronadego znajdowała się Księgarnia Rybnicka panny M. Henkel (Henkełówna). Po wojnie mieściła się tam chyba niewielka księgarnia.

Pole Trunkhardta
Ciekawostką jest, że na Sobieskiego 4 działała w latach 20. Księgarnia Polska. Od 1919 roku ukazywał się „Sztandar Polski” (potem dodano „i Gazeta Rybnicka”) Michała Kwiatkowskiego, a także „Katolische Vokszeitung” Artura Trunkhardta. Nawiasem mówiąc, 23 listopada tegoż roku Trunkhardt wziął u św. Antoniego ślub z rybniczanką Marią Nowak, którego udzielił inny znany śląski działacz ksiądz Tomasz Reginek. Miał on niemały wpływ na to, że do mariażu doszło. Ukazywało się także specjalne pismo „Tygodnik Powiatowy” z ogłoszeniami starostwa rybnickiego. W gorącym okresie walki o Górny Śląsk Artur Trunkhardt, który opowiedział się po polskiej stronie, prowadził aż trzy gazety.
Wydawanie dwóch z nich zlecił mu Polski Komisariat Plebiscytowy w Bytomiu. W sumie te tytuły to były gliwicka „Oberschlesische Post” jako niemiecka wersja „Sztandaru Polskiego”, propolska i chadecka „Katolische Volkszeitung” oraz gazeta niemieckiego Zentrum „Oberschlesische Volksstimme”. Z tej ostatniej za swe polonofilstwo Trunkhardt został w 1920 roku usunięty. Trzeba też wspomnieć o księgarni i drukarni Roberta Barwika na placu Wolności 4, działającej już w XIX wieku, oraz wydawnictwie ojców misjonarzy.

Skutki cenzury
Oczywiście „Gazeta Rybnicka” od początku stała się polem zamieszczania coraz to bardziej licznych ogłoszeń, w tym (co istotne było dla pierwszych miesięcy polskiego Rybnika) matrymonialnych, jak np. „Młodzieniec w najlepszym wieku życia poszukuje panienki, która ma zamiar wstąpić w stan małżeński. Rzecz honorowa. Zgłoszenia uprasza się pod numer 100 do Gazety Rybnickiej”. À propos numerów, to już w październiku 1921 „Gazeta Rybnicka” i księgarnia M. Basisty „zostały przyłączone do ogólnej sieci telefonicznej pod nr 77”.
Przed wojną niewątpliwie działała cenzura polityczna. Pierwszym z brzegu przykładem może być zdarzenie z 1929 roku. Za opis manifestacji śląskich w Katowicach skonfiskowano numery „Polonii”, „Gazety Robotniczej”, „Kurjera Śląskiego”, „Kattowitzer Zeitung” i „Oberschlesische Kurier”, co może dziwić, bo ludzie prędzej czy później i tak dowiedzą się prawdy. Niemniej jednak później działania tego typu jeszcze się nasiliły. W 1933 roku Sąd Grodzki w Rybniku wydał na wniosek starosty nakaz konfiskaty jednego z wrześniowych numerów „SzPiGR” za artykuł, który bez przeszkód zamieszczano nawet w prasie centralnej.

Meblowanie redakcji
Po zamachu majowym wojewodą śląskim został Michał Grażyński. Rozpoczęła się silna akcja polonizacyjna. Skutkowało to nieraz starciami z Niemcami. Np. członkowie prosanacyjnego ZPŚl. „przemeblowali” w 1930 roku lokal redakcji „Kattowitzer Zeitung”, a w 1927 roku w Rybniku pobito red. Hergera. Oczywiście Niemcy, zwłaszcza ci z Volksbundu, nie pozostawali dłużni, co nasiliło się po dojściu Hitlera do władzy. Niemniej starano się o współpracę nawet ze strony Volksbundu, czego wyrazem było utworzenie w 1929 roku Niemieckiego Związku Kulturalno-Gospodarczego na Polskim Górnym Śląsku.
W jego trzyosobowym zarządzie zasiadał także Rolf Weber z Rybnika (miał później kłopoty z fiskusem). Organizacja miała poparcie Grażyńskiego, ale przetrwała zaledwie do 1932 roku. Niemieccy socjaliści natomiast wspierali w Sejmie Śląskim polskich chadeków w obronie autonomii śląskiej. Skoro już o tym mowa, to „SzPiGR” wyraźnie unowocześniły się w latach 30. Wyrazem była nie tylko szata zewnętrzna, więcej zdjęć, ale również większa liczba piszących. Należał do nich Kazimierz Popiołek (potem pierwszy rektor Uniwersytetu Śląskiego), który pisywał np. o roli spółdzielczości, jej założeniach i celach, ojciec Emil Drobny najczęściej popularyzujący historię Śląska, a z młodszych piór Mieczysław Basista.

Ceny i branże
Co do cen, to „SzPiGR” w początkowym okresie kosztowała 40 fenigów. Potem w wolnej Polsce (wychodziła trzy razy w tygodniu) 15 groszy. Zaś „Katolische Volkszeitung“ 25 groszy. Obie gazety drukowano w drukarni Kwiatkowskiego na dzisiejszej ul. Kraszewskiego. Przy okazji można wspomnieć redaktorów odpowiedzialnych za druk, np. Alojzego Suchanka czy Jana Spisaka. Wciąż szkolili się nowi rybniccy drukarze, jak choćby Henryk Vogel i P. Grzesik, którzy w 1927 zdali w Katowicach egzamin ze sztuki drukarskiej.
Pod koniec lat 30. ziemia rybnicko-wodzisławska zaczęła nabierać coraz bardziej przemysłowego charakteru. Często zakłady miały własne periodyki. Taki przykład może stanowić „Gwarek” Rybnickiego Gwarectwa Węglowego. Zamieszczano w nim gawędy starszych górników, ogłaszano ciekawe pomysły i usprawnienia innowatorów, była kronika wypadków, komunikaty inspektora bezpieczeństwa, ostrzeżenia, by bardziej doświadczeni uważali na młodych. Czasopismo ukazywało się w latach 1938-939 i było niezwykle starannie edytowane. W wydaniu z lipca 1939 jest adnotacja, że redakcja właśnie rozpoczyna systematyczne drukowanie kroniki technicznej RGW. Był to ostatni numer „Gwarka”...

Co kto czytał
Oczywiście rybniczanie czytali także inne śląskie gazety, zwłaszcza „Polonię”, a po 1926 roku również „Polskę Zachodnią”. Poza tym „Sztandar Polski i Gazeta Rybnicka” od początku co jakiś czas zamieszczała dodatek „Ziemia Śląska”, by poszerzyć ludziom horyzonty. To samo dotyczyło historii, czego przykładem mogą być opowieści ojca Drobnego o kościele pw. św. Katarzyny w Rybniku (1648-1805) czy o lecznicy św. Juliusza (1865-1873). Wielu rybniczan czytało prasę fachową. Od 1937 roku nakładem Urzędu Parafialnego w Rybniku ukazywały się „Wiadomości Parafialne”, które pisały o chrztach, komuniach, zapowiedziach, ślubach, jubileuszach, wycieczkach, rekolekcjach, pielgrzymkach, wycieczkach, pogrzebach itp.
To, co kto czytał, było wyrazem jego przekonań społeczno-politycznych. Jeśli ktoś paradował z „Polską Zachodnią”, to dawał do zrozumienia, że jest za oficjalną władzą. Jeśli ktoś siadał przed domem z „Polonią”, to znaczyło, że jest w opozycji. Niezależnie od tego jednak prasa cieszyła się dużym wzięciem, bo była najpopularniejszym oknem na świat. Niemałą rolę odgrywały także gazetki szkolne, choć dziś może to trudno sobie wyobrazić.

Organ z powielacza
Przedstawmy na przykład organ prasowy(!) państwowego gimnazjum w Rybniku. Nazywał się „Zew Młodzieży”. Jego redaktorem był syn zasłużonego księgarza Mietek Basista. Pisywał tu Wilhelm Szewczyk. Całą redakcją opiekował się wspomniany profesor Kazimierz Popiołek. Pierwsze egzemplarze odbito na powielaczu w 1928 roku. I tak było do 1931 roku, kiedy to ukazały się w kooperacji z urszulankami pierwsze już normalnie drukowane egzemplarze. Nie trzeba dodawać, jak cennym źródłem informacji stała się zawartość pisemka dla późniejszych badaczy historii Rybnika.

Komentarze

Dodaj komentarz