Kierowcy ryzykują, licząc, że się nie zaklinują. Większość jest w błędzie / Andrzej Derwisz
Kierowcy ryzykują, licząc, że się nie zaklinują. Większość jest w błędzie / Andrzej Derwisz

To miejsce to istna pułapka dla tirów. Dopuszczalna wysokość pojazdów, które mogą tu przejechać, wynosi 3,4 m. Przed wiaduktem są znaki informacyjne, a mimo to wiele aut klinuje się pod wiaduktem. Zniszczeniu ulegają burty lub dachy ciężarówek zgniecione konstrukcją wiaduktu. Niektórym szoferom udaje się przejechać dosłownie o włos. Ostatni taki przypadek miał tam miejsce kilka dni temu. Uwięziony tir miał zniszczoną część lewej burty, a z obu stron wiaduktu tworzyły się gigantyczne korki.
Jak uważa nadkomisarz Aleksandra Nowara, rzecznik prasowa rybnickiej policji, winni są kierowcy, którzy mimo poprawnego oznakowania podejmują ryzyko i starają się przejechać. – Później nieraz spuszczają powietrze z opon, żeby jakoś pokonać tę przeszkodę – dodaje nadkomisarz Aleksandra Nowara. Ponieważ w tym miejscu takie sytuacje się powtarzają, może należałoby się zastanowić nad umieszczeniem na drogach dojazdowych do wiaduktu skrajni do mierzenia wysokości pojazdów. Wyeliminowałaby ona tiry, za których kierownicami zasiadają, mówiąc delikatnie, roztargnieni kierowcy.
Aspirant Ryszard Czepczor z rybnickiej drogówki uważa, że skrajnia na niewiele się zda, bo nawet po zahaczeniu o nią kierowca pojazdu wyższego niż 3,4 m i tak będzie się pchał pod wiadukt, choć w ogóle nie powinien się tam znaleźć. Jak mówi, przyczyny są różne: chęć zaoszczędzenia benzyny, bo objazdem trzeba nadłożyć kilkanaście kilometrów, pośpiech, a głównie bezmyślność i przekonanie, że jakoś to będzie. Prawda o tym wiadukcie jest też taka, że jego prześwit nie jest jednakowy, bo jeden pas jezdni jest obniżony.
– Niemniej znaki wskazują wartość zaniżoną i zastosowanie się do nich gwarantuje spokojny przejazd. Kierowców może więc mylić to, że w kierunku Rybnika przejeżdżają bez problemów, a wyjeżdżając, klinują się. Nic ich jednak nie tłumaczy. Każdy kierujący musi znać gabaryty swego auta. To nie jest chybił trafił – dodaje Ryszard Czepczor. Szoferom, którzy ze swymi pojazdami dłużej zabawią pod wiaduktem, grozi 150 zł mandatu i dwa punkty karne. Nie jest to suma zatrważająca, ale pamiętajmy, że winowajca musi pokryć koszty naprawienia uszkodzeń i pojazdu, i ewentualnie konstrukcji wiaduktu.
Jak mówi Lucyna Tyl, rzecznik prasowa rybnickiego magistratu, znaki informujące o ograniczeniach pod wiaduktem umieszczono też w dalszych miejscach, w których jest możliwość wyboru innego kierunku jazdy, np. na rondzie Północnoirlandzkim i ulicy Świerklańskiej. – Ostatecznie pojazd dojeżdżający do samego wiaduktu może jeszcze zawrócić, zarówno na rondzie Chwałowickim, czyli na Obwiedni Południowej, jak i na rondzie Kamyk. Ponieważ oznakowanie jest kompletne, nie planuje się ustawienia dodatkowych znaków bądź konstrukcji, np. urządzeń bramowych U-10 – dodaje Lucyna Tyl.

 

150 zł mandatu grozi kierowcy, którego ciężarówka utknie pod wiaduktem. Do tego należy doliczyć koszty naprawy pojazdu i ewentualnie konstrukcji wiaduktu

 

2

Komentarze

  • anonim kierowcy tirów 18 listopada 2012 12:30potwierdzam, widziałam jak na siłę wjeżdżają pod wiadukt, TIRY i są takie, co tam zostają, ale dziwi mnie, że nigdy nie ma przy tym policji, choć to dwa kroki, chyba boją się odpowiedzialności...
  • Patryk Dobre info 15 listopada 2012 12:46Eksperci wzbudzają mój podziw: "...chęć zaoszczędzenia benzyny..." nawet dziecko wie, że paliwo w tirach to diesel :D oraz "...kierowcy spuszczają powietrze z opon..." czy czasem nie spuszczają powietrza z poduszek? Powietrze w samych oponach naczepy spuszczaliby z pół godziny, jak nie więcej.

Dodaj komentarz