Protest na autostradzie / Adrian Karpeta
Protest na autostradzie / Adrian Karpeta

Do zablokowania autostrady w naszym regionie nie doszło, ale kierowcy pokazali swój sprzeciw.

Kilkudziesięciu kierowców z regionu protestowało w sobotę przeciwko wysokim cenom paliwa. Zebrali się na parkingu przed halą Makro, potem pojechali do Żor. W Rowniu wjechali na autostradę A1. Poruszali się jednym-dwoma pasami z prędkością 30-40 kilometrów na godzinę. Nim wyruszyli, instruowała ich policja, a na A1 towarzyszył im patrol autostradowy.

Przeważali ludzie młodzi. Ale na protest przyjechał m.in. 55-letni Janusz Wiśniewski z Rybnika. – Wysokie ceny paliw dotyczą wszystkich. Mnie dodatkowo denerwują wciąż podnoszone opłaty za przejazd autostradami, chociaż tak mało ich mamy. Mam nadzieję, że takie protesty coś zmienią, bo obecny rząd nie robi nic dla mas, tylko dla oligarchów – mówił.

Adrian Holek i Damian Tic przyjechali starym volkswagenem golfem. – Jak przy takich cenach paliwa można żyć, jak utrzymać rodzinę? – pytał Adrian Holek. – Zarabiam 1600 złotych, dojeżdżam do pracy co dzień z Bełku do Jankowic, to 32 kilometrów w dwie strony. Połowę wypłaty przejeżdżam! – dodawał. Panowie twierdzili, że stacje paliw, mimo wysokich cen, próbują oszukać kierowców. – Ostatnio do pięciolitrowego, atestowanego kanistra nalałem 6,5 litra benzyny! Czy to jest normalne?! Zapłaciłem za 1,5 litra, którego w rzeczywistości nie było! Licznik dystrybutora przeskakiwał, a paliwo się nie tankowało! To tak jakby kupić 1,5-litrową butelkę muszynianki, w której jest tylko pół litra wody! – oburzał się jeden z nich. - Tu potrzebne jest pospolite ruszenie, stan wojenny! – mówili kierowcy.

Pomimo bojowych nastrojów, akcja przebiegała spokojnie. Na miejsce zbiórki przyjechali policjanci z drogówki. – Poprosili, żebyśmy przestrzegali przepisów ruchu drogowego. Jedynym problemem jest przepis, który mówi, że kolumny samochodów mogą liczyć co najmniej dziesięć aut, a potem musi być odstęp 500 metrów. Nie ma natomiast prędkości minimalnej, szybkość ma być dostosowana do warunków – wyjaśniał Mateusz Kaczmarczyk, organizator akcji w Rybniku.

Wśród protestujących byli mieszkańcy całego regionu rybnickiego. – Pomysłodawcą protestu jest Łukasz Jasiński z Brzegu. Chciał zorganizować go tylko u siebie, ale akcja objęła na cały kraj. Ponad 80 miast bierze w niej udział. Rybnik skrzyknął się na Facebooku, ludzie przyjechali. Jestem trochę w szoku, bo spodziewałem się 5-8 osób, a na Facebooku zgłosiło się ponad 90 osób – mówił Mateusz Kaczmarczyk.

Co chcą osiągnąć? Doprowadzić do obniżki cen paliwa. – Rząd ma mechanizmy i możliwości obniżki cen. Podatek VAT na paliwo wynosił kiedyś 19 procent, teraz jest to 23 proc. Sądzę, że po obniżeniu cen popyt by wzrósł. A teraz ludzie rezygnują z wyjazdów, korzystając z komunikacji miejskiej – mówił Mateusz Kaczmarczyk.

Galeria

1

Komentarze

  • Helmut aus tiool Śmiać się czy płakać ?. 04 lutego 2012 08:57Śmiać się czy płakać ?. Każdemu kierowcy blokującemu drogi,wlepiłbym wysoki mandat.Przez takich jak oni Miasto Rybnik polikwidowało kursy autobusów . Teraz mamy zakorkowane ulice.Za komuny 10 razy tyle mieszkańców dojeżdżało do pracy autobusami i było wszystko dobrze.Wystarczy pomyśleć ile kosztuje bilet miesięczny ,a ile jazda samochodem do pracy jednej osoby..

Dodaj komentarz