Prawie nieznane zdjęcie ppłk. Brunona Jana jeszcze w podchorążówce, z kordzikiem / archiwum
Prawie nieznane zdjęcie ppłk. Brunona Jana jeszcze w podchorążówce, z kordzikiem / archiwum

W brytyjskich Królewskich Siłach Powietrznych (RAF) biło się wielu absolwentów gimnazjum przy ul. Kościuszki.
Prócz Alojzego Drei, o którym „Nowiny” już pisały, z naszej ziemi wywodziło się sporo innych podniebnych bohaterów. Większość chodziła do gimnazjum przy ul. Kościuszki w Rybniku. Potem latali halifaksami, dakotami, mosquitami i wieloma innymi maszynami. Najstarszy ze znanych pilotów, Rudolf Beck, do RAF nie doleciał. Urodził się 3 czerwca 1914 roku. Maturę w gimnazjum zdał w 1933 roku. Po studiach wykładał w Podoficerskiej Szkole Lotniczej w Warszawie. W chwili wybuchu wojny służył jako oficer ds. technicznych w jednej z eskadr. Wzięty do niewoli przez Sowietów, został zamordowany w Charkowie 8 maja 1940 roku. Miał 26 lat. Na stronie „Ogrody wspomnień” przy jego nazwisku wpisali się Ryszard Kochański i Grzegorz Żychowski.

Drogą przez Francję
Kolejny as przestworzy to Ryszard Figura, urodzony 28 grudnia 1914 w Pszowie. W 1937 zdał w rybnickim gimnazjum maturę typu klasycznego i dostał powołanie do służby wojskowej (podchorążówka), którą pełnił w krakowskim pułku piechoty, a następnie w Dęblinie. Kończy podchorążówkę 15 września 1938 i zapisuje się do Akademii Handlowej w Krakowie. W czasie studiów lata w 2. pułku i krótko przed wybuchem wojny decyduje się przejść do czynnej służby. Przedostaje się do Rumunii, później przez Włochy dociera do Francji. Po jej klęsce ląduje w Anglii. Odznaczany za odwagę, graniczącą z brawurą, dochodzi do stopnia kapitana pilota. Niestety ginie 26 sierpnia 1944 u brzegów Algierii.
Brunon Janas urodził się 1 czerwca 1915 w Niedobczycach. Zapalony harcerz. Po ukończeniu szkoły handlowej, w 1936 z bielskich podhalańczyków trafia do lotnictwa, by już trzy lata później bronić polskiego nieba. W 1940 roku odnajdujemy go we Francji w Lyonie. W sierpniu tego samego roku jest już w RAF. W latach 1941-1942 służy w 301. Dywizjonie Bombowym Ziemi Pomorskiej i Obrońców Warszawy. Wchodził w skład 150. skrzydła. Dywizjon utworzono 22 lipca 1940 roku. Do 1943 roku przechodził niemal te same losy, co dywizjon 300., nawet stacjonował na tych samych lotniskach. Janas aż do 1944 roku bierze udział w przeróżnych operacjach. Szkoli się m.in. w Kanadzie. W 1944 roku, mając 29 lat(!), był już w stopniu Squodron Leader, czyli podpułkownika.

Ostatnie loty
2 stycznia 1945 roku startuje z Faldingworth. Zasiada za sterami 30-tonowego lancastera, aby dołączyć do 500 innych maszyn lecących nad Niemcy. W skład jego załogi wchodzą ludzie z całej Polski: radiotelegrafista Stefan Zieliński, mechanik Maksymilian Wrus, nawigator Wiktor Omiotek, strzelec pokładowy Walenty Hejne, strzelec pokładowy Romuald Drozdowicz, bombardier Jan Banys. Cała operacja okazuje się bardzo udana. Jednak nie dla 10 załóg. Bombowiec Janasa leci nad małą francuską miejscowością Ville au Montois na granicy Francji z Luksemburgiem. Trwa bitwa o Ardeny. W pewnym momencie następuje eksplozja. To kres lotu lancastera PB 823. Samolot zrywa dachy kilku zabudowań i rozbija się w polu, dwa kilometry dalej.
Kilku wieśniaków biegnie sprawdzić, co się stało. Rano zbierają przykryte już śniegiem ciała. Okazało się, że maszynę zestrzelił pilot niemieckiego myśliwca z bazy w Kinzingen. Ciałami zajęli się Amerykanie z Military Police. Po ekshumacji ostatecznie złożono je w Dieuze na polskim cmentarzu wojskowym. Janas uhonorowany był wieloma polskimi i angielskimi odznaczeniami. Końca wojny nie doczekał też Ryszard Koczor. Przyszedł na świat 2 października 1916 w Moszczenicy jako piąte z dziewięciorga dzieci pracowitych i zacnych gospodarzy, jak napisała jego szkolna koleżanka Róża Paliwoda. W rybnickim gimnazjum znalazł się w roku 1928. Wodził prym wśród młodzieży, pełniąc nawet funkcję marszałka sejmiku szkolnego.

Latać, nie pełzać
Po maturze w 1936 roku pojechał na kurs do Ustjanowej w Bieszczadach. Wstępuje do wojska, a w styczniu 1937 roku znajdujemy go w Szkole Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. Wielki patriota, wyznaje dewizę: przez życie nie należy pełzać, lecz ulatać. W sierpniu 1938 roku odbywa pierwszy samodzielny lot. Promowany jako pilot w czerwcu 1939 roku, trafia do krakowskiego 2. pułku lotnictwa. Potem wrzesień, Rumunia, Francja i ośrodek lotniczy w Wersalu, a potem sześciotygodniowy kurs dla myśliwców w północnej Afryce. Francja miała wtedy najlepszą armię lądową w Europie, ale samolotom (np. arsenalom) też nic nie brakowało. Potem, walcząc już po angielskiej stronie, Koczor nieraz śpiewał: „A jeśli z nas ktoś legnie wśród szaleńczych jazd, Czerwieńszy będzie kwadrat, nasz lotniczy znak!”.
2 grudnia 1940 czerwień na polskiej szachownicy stała się bardziej czerwona także od jego krwi. Podobne losy miał Herbert Noga. Urodził się 13 kwietnia 1921 w Raciborzu. Potem jego rodzina przeniosła się do Rybnika, gdzie chodził do szkoły urszulanek, a w latach 1934-1937 do gimnazjum przy ul. Kościuszki, był harcerzem. Potem poszedł do Śląskich Technicznych Zakładów Naukowych w Katowicach. W 1940 roku przez Węgry, Jugosławię i Turcję dostał się do Anglii. Walczył w 316. warszawskim dywizjonie myśliwskim, który m.in. eskortował bombowce, wykrywał rakiety V-1 (jego piloci strącili ich aż 75 w ciągu dwóch miesięcy najbardziej intensywnego niemieckiego ostrzału), a od października 1944 roku ochraniał głównie amerykańską 18. flotę i jej operacje.

Pechowy mustang
Osłaniał latające fortece B-17 i B-24 w lotach nad Niemcy i Norwegię, konwój na Wyspy Fryzyjskie, loty nad Poitiers, Jutlandię, osławione Arnhem, a 25 kwietnia 1945 roku lancastery w lotach nad Bertechsgaden, czyli gniazdo Hitlera. W takiej jednostce był Herbert Noga, który 29 lipca 1945 roku zasiadł za sterami mustanga III o numerze SR411 (maszyna trafiła do jednostki jako zastępcza) i wystartował do rutynowego lotu z lotniska Coltishall. Około 15.30 nadleciał nad przemysłowy rejon Darwen, a o 15.45 uderzył we wzgórze blisko Bull Hill, osnute mgłą znad pobliskich wrzosowisk. 24-letni pilot zginął na miejscu. Został pochowany z wszystkimi honorami w polskiej części cmentarza Layton w Blackpool. Owdowiała matka mieszkająca w Rybniku zmarła trzy dni po otrzymaniu wieści o tragicznej śmierci jedynaka. Pasjonaci do dziś odnajdują części jego maszyny.




Kto przeżył
W czasie drugiej wojny światowej z terenu rybnickiego w RAF walczyli: Ryszard Figura, Brunon Janas, Henryk Knapik, Ryszard Koczor, Herbert Noga. Pofesor Innocenty Libura wymienia jeszcze Czempika (z Niedobczyc), Koniecznego (z Biertułtów) i Trybusia (z Chwałowic). Do pionierów należy też Henryk Kaczor z Gorzyc, także adept szkoły w Dęblinie. Szczególny w gimnazjum przy ul. Kościuszki był rok 1936, kiedy to z Rybnika do lotnictwa trafiło aż trzech maturzystów. Dwóch pochodziło z Pszowa. Kapitan Ryszard Figura zginął, inżynier lotnik Henryk Knapik przeżył, a po wojnie ukończył politechnikę. Najbardziej znanym naszym człowiekiem w RAF jest major Antoni Tomiczek z Pstrążnej (rok urodzenia 1915, już dawno powinien być generałem!), który nie uczył się w rybnickim gimnazjum, bo tuż po szkole powszechnej poszedł do szkoły wojskowej. To chodząca legenda. Ludzie w Muzeum Powstania Warszawskiego oniemieli ze zdumienia, gdy powiedziano im, że film o lotach Polaków nad walczącą Warszawę ogląda wraz z nimi pilot, który był w 1586. eskadrze specjalnej RAF i z włoskiego Brindisi dostarczał zrzuty z pomocą. Latał bombowcem halifax. (MP)




Źródła: Literatura fachowa, Księga Pamiątkowa Państwowego Liceum i Gimnazjum w Rybniku 1947, listy Ryszarda Koczora do mojej cioci Marii Tatarczyk, strony internetowe profesjonalne i pasjonatów lotnictwa z czasów drugiej wojny światowej.

Komentarze

Dodaj komentarz