Czy jest recepta na zatrzymanie galopujących cen paliwa? Jedno jest pewne: bojkot raczej nie pomoże.
Ceny paliw zbliżają się do magicznego poziomu 6 złotych za litr! Pewnie za kilka tygodni, w okolicy świąt Bożego Narodzenia, przekroczą i tę barierę. Powody do zmartwienia mają właściciele samochodów z silnikami dieslowskimi. Olej napędowy dogonił benzynę, a za niektóre jego rodzaje już płacimy nawet więcej! Podwyżka goni podwyżkę. 5 listopada miała miejsce 104. już podwyżka w tym roku! A przed nami jeszcze ponad miesiąc do końca 2011 roku...
Poprzez portale społecznościowe oraz drogą mailową rozpowszechniany jest protest przeciwko rosnącym cenom paliwa. Ma polegać na bojkocie dwóch największych firm paliwowych, BP i Statoil. „Jedynym sposobem, abyśmy zobaczyli, że ceny paliwa idą w dół, jest trafienie kogoś w portfel poprzez niekupowanie jego paliwa. I możemy zrobić to bez narażania się na niewygody. Oto pomysł: do końca bieżącego roku nie kupujmy żadnych paliw od dwóch największych firm paliwowych: BP i Statoil. Jeśli nie będą sprzedawały paliwa, będą zmuszone do obniżenia ceny. Jeśli one zejdą z ceny, inne firmy będą zmuszone do uczynienia tego samego. Ale aby osiągnąć efekt, musimy pozbawić te dwie firmy milionów klientów” – czytamy w e-mailu, rozsyłanym do kierowców.
Apel ma więc trafić właśnie do milionów kierowców. W jaki sposób? Wystarczy rozesłać go do 30 osób. Jeśli każda z nich przekaże ją do kolejnych dziesięciu (30 razy 10 równa się już 300), każda następna do kolejnych dziesięciu i tak dalej, to już w szóstej kolejce wiadomość dotrze do trzech milionów ludzi. Organizatorzy liczą, że jeśli wszystko pójdzie sprawnie, to w ciągu ośmiu dni apel trafi do 300 milionów konsumentów. „Wytrzymajmy do momentu, aż ceny paliwa wrócą do normalnego poziomu” – apelują organizatorzy protestu. A normalny poziom, według nich, to około 4 zł za litr. W naszym regionie w akcję zaangażował się m.in. Paweł Polok, związany z Ruchem Autonomii Śląska, który co prawda nie za bardzo wierzy w jej powodzenie, bo według niego ceny mogą pójść w dół jedynie przy rozwiązaniach systemowych, przyjętych przez rząd.
– Jestem jednak przeciwny wysokim cenom paliw, dlatego rozsyłam treść apelu – wyjaśnia. A co na to wszystko największe koncerny paliwowe w Polsce? W Statoilu, przynajmniej oficjalnie, nie obawiają się takiej akcji. – Z podobną, i to na większą skalę, mieliśmy do czynienia w 2005 roku. Wtedy nie odbiło się to na naszych wynikach, więc przypuszczam, że w tym roku będzie tak samo – mówi nam Krystyna Antoniewicz-Sas, rzecznik prasowa Statoil Poland. Z BP nie doczekaliśmy się żadnego komentarza w sprawie protestu.
Czytaj też:
Gaz w samochodzie – nie tracisz gwarancji!
Rady na kryzys
Komentarze