Wyższa frekwencja powoduje też, że do parlamentu dostają się bardziej przewidywalne ugrupowania. Niska może więc przyczyniać się do obniżania jakości życia publicznego – przekonuje dr Tomasz Słupik / Materiały prasowe
Wyższa frekwencja powoduje też, że do parlamentu dostają się bardziej przewidywalne ugrupowania. Niska może więc przyczyniać się do obniżania jakości życia publicznego – przekonuje dr Tomasz Słupik / Materiały prasowe

Dlaczego warto pójść na wybory?
Przede wszystkim dlatego, by ktoś za nas nie wybrał, byśmy sami mieli wpływ na kształt sceny politycznej. Demokracja daje nam możliwość pójścia raz na cztery lata do urn, by wybrać parlamentarzystów i trzeba z tego prawa skorzystać. Wyższa frekwencja powoduje też, że do parlamentu dostają się bardziej przewidywalne ugrupowania. Niska może więc przyczyniać się do obniżania jakości życia publicznego.

Jaką frekwencję przewiduje pan na Śląsku?
Frekwencja na Śląsku jest zwykle trochę niższa od ogólnopolskiej. Trudno powiedzieć, z czego to może wynikać. Śląsk jest zurbanizowany, a na takich terenach zwykle więcej ludzi idzie do urn. Może to wynikać z pewnej nieufności Ślązaków? Oczywiście w poszczególnych rejonach Śląska różnie to bywa. Na przykład na Podbeskidziu, w okolicach Bielska, gdzie wpływ Kościoła jest większy, frekwencja wyborcza też jest wyższa.

Ale i tak chętniej głosujemy w wyborach parlamentarnych niż w samorządowych. Dlaczego?
Zdecydowanie! W 2005 roku frekwencja wyborcza wyniosła 40 proc., w 2007 roku aż 53 proc. Prognozuję, że tegoroczna będzie uśredniona i wyniesie ok. 45-46 proc. Wynika to z tego, że doceniamy rangę wyborów parlamentarnych. W 2007 roku frekwencja była większa po dwóch latach rządów PiS.

Jakie są preferencje wyborcze Ślązaków?
Do tej pory wygrywała tutaj Platforma Obywatelska, oczywiście w poszczególnych mikroregionach województwa wyniki bywają różne. Na przykład w Zagłębiu, chociaż wygrywa PO, to dobry wyniki notuje SLD. Z kolei w Bielsku, na Żywiecczyźnie, w Jastrzębiu jest elektorat PiS-owski.

Jaką rolę, jaki wynik może zrobić Ruch Autonomii Śląska?
RAŚ nie wystawił kandydatów do Sejmu, tylko do Senatu. Może pójść za ciosem (bardzo dobry wynik w wyborach samorządowych 2010) i być sprawcą kolejnej sensacji. Oczywiście, megagwiazdą jest Kazimierz Kutz, który otrzymał poparcie RAŚ i jest murowanym kandydatem do mandatu. Myślę, że pewne szanse ma Paweł Polok, który startuje w okręgu rybnickim. Może być czarnym koniem tych wyborów. Nie bez szans są dwaj inni kandydaci: Janusz Dubiel w okręgu chorzowskim i Dariusz Dyrda w okręgu tyskim.

Jak pan ocenia kampanię wyborczą na Śląsku? Była ostra czy raczej umiarkowana, merytoryczna?
Nie było sensacji, chociaż nie zabrakło zabawnych sytuacji. Na przykład walki kandydatów jednej partii na jednym słupie! Na początku, przy okazji układaniu list wyborczych, sporo emocji wywołała sprawa Joanny Kluzik-Rostkowskiej, która wylądowała na pierwszym miejscu na liście PO w Rybniku. Myślę, że nawet jeśli jest jedynką, to nie musi zdobyć najwyższego wyniku. Jeśli tak będzie, to będzie dla niej taka żółta kartka, utarcie nosa. W ostatniej fazie kampanii politycy odwołują się również do spraw regionalnych, odmieniają słowo „Śląsk” przez wszystkie przypadki. Szkoda, że później o tym zapominają...

Komentarze

Dodaj komentarz