20032001
20032001


Był sumiennym pracownikiem, dobrym ojcem i mężem. Bez pożegnania i słowa wyjaśnienia targnął się na życie. W tej sprawie tylko trzy fakty są dostatecznie pewne: data śmierci, data znalezienia zwłok oraz to, że pozostawił żonę z trójką dzieci. Wszystko inne to różnego rodzaju domysły.O samobójczej śmierci Piotra K., w miesiąc po tragedii, nadal jest głośno w Szczygłowicach i okolicy. Jest ona też różnie komentowana przez załogę szczygłowickiej kopalni, na której zmarły przepracował ponad 21 lat. Ci górnicy, którzy zechcieli się wypowiedzieć, nie chcą podawać nazwisk: - Po co to pani? Zresztą nikt się nie podpisze imieniem pod tym, co ma do powiedzenia. Niechby tak przez przypadek wypsnęło się komu co złego na dyrekcję, to za chwilę kolejny by się powiesił. Co tu jest do powiedzenia - wykończyli chłopa. Tu ma pani przykład, jak żrą się między sobą związki i dyrekcja, a ludzi mają w dupie - mówi jeden z zagadniętych górników stojący przed kopalnianą cechownią.- Szkoda chłopa i tyle - dodaje stojący nieopodal.- Niech pani zapyta tych jego kolegów, co zamiast mu pomóc, to go wykończyli.Elżbieta K., wdowa po tragicznie zmarłym górniku, zna przyczyny desperackiego kroku swego męża: - Żaden człowiek nie wytrzymałby takiej nagonki. Za to, że mąż nie żyje, „podziękować” mogę tylko dwóm ludziom - dyrektorowi kopalni Kurbielowi i przewodniczącemu Lubowickiemu, bo to oni doprowadzili męża do ostateczności.Kłopoty Piotra K. zaczęły się, kiedy 10 marca br. odebrał pasek zarobkowy, z którego wynikało, że z nakazu komornika potrącono mu 895 złotych. Jako jedyny żywiciel pięcioosobowej rodziny górnik bezskutecznie próbował sprawę wyjaśnić w rachubie płac. Ponieważ jednak pracował stale na pierwszej zmianie, najpierw sprawę próbował wyjaśnić telefonicznie. Niestety, konieczne okazało się osobiste stawiennictwo pracownika. Po nieprzespanej nocy, niemający do tej pory żadnych dyscyplinarnych problemów, po raz pierwszy zdecydował się naruszyć regulamin pracy. Chcąc zdążyć załatwić sprawę w księgowości, wyjechał z dołu po godz. 13, czyli o półtorej godziny wcześniej, niż powinien.Już na drugi dzień ZZ Kontra, którego Piotr K. był członkiem, został powiadomiony przez dyrekcje kopalni o zamiarze dyscyplinarnego zwolnienia ich członka.- Faktycznie, ten pracownik wyjechał z dołu o półtorej godziny wcześniej, nie uzgadniając tego z osobą z dozoru i tym samym popełnił wykroczenie. Ale czy ta kara, którą nałożyła na niego dyrekcja, była adekwatna do wykroczenia? - mówi Ryszard Moskal, przewodniczący ZZ Kontra.Wkrótce potem Piotr K. otrzymał zwolnienie dyscyplinarne datowane na 4 kwietnia. - Mąż się załamał. To było jego pierwsze i jedyne jak do tej pory wykroczenie. A oni potraktowali go jak notorycznego przestępcę. Wiem, że kiedy był w płacach wyjaśniać sprawę, doniesiono do dyrektora, że siedzi w drink-barze i pije. Potem jak przestępcy kazali mu dmuchać w alkomat. Wynik był negatywny, mam go do dzisiaj. Na siłę chciano mu udowodnić, że jest pijany! - mówi załamanym głosem Elżbieta K.- Stawaliśmy w obronie Piotra K. W tym celu 7 kwietnia osobiście wraz z przewodniczącym Komisji Krajowej związku Markiem Klucewiczem byłem u dyrektora, aby zamienił mu tę karę na mniejszą i tym samym cofnął zwolnienie dyscyplinarne. Na drugi dzień uczestniczyłem w odprawie u dyrektora, gdzie obecnych było dziesięć związków, które poparły pismo Piotra K. o zmianę kary. Niestety, dyrektor podtrzymał tę karę, popierając stanowisko jednego tylko związku - Sierpnia ’80 - informuje przewodniczący kontry R. Moskal.Piotr K. zdawał sobie sprawę, że źle zrobił, czemu dał wyraz w skierowanym do dyrekcji piśmie, w którym czytamy: „Nie zdawałem sobie sprawy, że popełniam poważne przewinienie - wydawało mi się wówczas, że najważniejszą sprawą jest wyjaśnić zaistniałą pomyłkę w księgowości. (…) Nigdy nie naruszyłem żadnych obowiązków pracowniczych. Zawsze byłem sumiennym i rzetelnym pracownikiem. Nie nadużywałem zwolnień chorobowych - zawsze przedkładałem dobro zakładu pracy nad własne sprawy. O prawdzie moich słów mogą świadczyć moje akta osobowe i zawarty w nich przebieg pracy. Jeden, jedyny raz przedłożyłem własne sprawy ponad dobro zakładu i w tej chwili ponoszę tak poważne tego konsekwencje”.Wśród związkowców z Kontry panuje opinia, że kara, jaką poniósł ich członek, jest niczym innym tylko zemstą przewodniczącego Sierpnia ’80 Kazimierza Lubowickiego za to, że Piotr opuścił szeregi jego związku.- To z jego zdaniem liczył się dyrektor i poparł jego stanowisko, podejmując decyzję o zwolnieniu dyscyplinarnym. W ogóle nie liczył się ze zdaniem dziesięciu pozostałych związków. Pan Lubowicki powiedział wyraźnie, że niekoniecznie musi być zastosowany artykuł 52, ale na tej kopalni ten pan nie może pracować. Do dzisiaj prześladuje tych, co odeszli z Sierpnia. O czym innym mogą świadczyć jego słowa, że „jak jest wojna, to są i ofiary”? - mówi były wiceprzewodniczący Sierpnia ’80, obecnie członek Kontry Sławomir Ulatowski. Przewodniczący Sierpnia ’80 odpiera zarzuty Ulatowskiego: - W protokole z narady z dyrekcją kopalni 8 kwietnia 2003 roku, na której Kontra w imieniu zwolnionego pracownika prosi o zmianę kar, wyraźnie pisze, że popierają to inne związki. Na końcu, poniżej, jest stanowisko Sierpnia ’80, które brzmi: „Nie musi być koniecznie zwolnienie z artykułu 52”. Zatem ja nie upierałem się przy zwolnieniu tego pracownika, wręcz przeciwnie - na tym spotkaniu wszystkim centralom związkowym powiedziałem, że nie zgadzam się na zwolnienie z art. 52, ale na inną karę - może to być przeniesienie na inną kopalnię, jak chociażby Knurów - wyjaśnia Kazimierz Lubowicki. - Tego człowieka znałem wiele lat i jeśli dochodzi do takiej tragedii, to powodem nie mogły być tylko jego obecne problemy. To musiało gdzieś zbierać się wcześniej. Zginął człowiek i jest to wielka tragedia. Ktoś gdzieś w głębi z pewnością ponosi częściową winę za jego śmierć, ale teraz najprościej jest poszukać kozła ofiarnego. Kogo? Najlepiej przewodniczącego największego na kopalni związku, ponieważ on jest winien. Nie jestem winien i nie dopuściłbym, aby ktoś przez moją decyzję popełnił samobójstwo. Ja nie buduję kapitału związkowego na śmierci innych ani - tak jak inne związki - nie żeruję na tragedii rodziny i pamięci tego człowieka, urządzając masówki na cechowni na drugi dzień po jego śmierci. Co do zarzutów pod moim adresem ze strony pana Ulatowskiego, są po prostu śmieszne i nie zniżę się do tego, by je komentować.Dyrektor ds. pracowniczych Roman Noga usiłuje tłumaczyć postępowanie dyrekcji w tej sprawie: - Na podstawie telefonicznej informacji o zaginięciu pod ziemią pracownika inżynier wentylacji polecił służbom przeprowadzenie akcji poszukiwawczej. Dyrekcja zakwalifikowała ten postępek jako ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych i została wszczęta procedura zwolnienia dyscyplinarnego. Jednakże po interwencji związków zawodowych ponownie rozpatrzyliśmy przypadek tego górnika i ze względu na dotychczasowy przebieg jego pracy, mimo że był to czyn rażąco naganny, dyrektor odstąpił od zamiaru rozwiązania umowy o pracę. Na prośbę zainteresowanego wyrażona została również zgoda na rozwiązanie umowy o pracę za porozumieniem stron oraz czasowe przeniesienie Piotra K. do kopalni Knurów na okres około sześciu miesięcy. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego ten człowiek zdecydował się na tak desperacki krok. Kiedy ostatnio z nim rozmawiałem, naprawdę nic w jego zachowaniu nie wskazywało na to, że targnie się na swoje życie. Sprawa jest o tyle tragiczna, że mówimy o wzorowym przez lata pracowniku tej kopalni. To, co się stało, jest dla mnie wielką tragedią.Te wszystkie tłumaczenia i zapewnienia nie wystarczają jednak wdowie i trojgu dzieciom Piotra K., którzy od miesiąca poszukują odpowiedzi na pytanie - dlaczego będący trzy lata przed emeryturą mąż i ojciec popełnił samobójstwo: - Planowaliśmy, że po przejściu męża na emeryturę wyjedziemy stąd, a mieszkanie zostawimy dzieciom. Skąd oni wszyscy mogą wiedzieć, jak czuł się mąż, kiedy stracił pracę? Nie widzieli, jaki chodził załamany. Bawili się z nim przez cały miesiąc, raz dając mu zwolnienie, innym razem zmieniając decyzję. To wykończyłoby każdego. Jeżeli nikt nie czuje się winnym za to, co się stało, to dlaczego nie chcą się ze mną spotkać ani dyrektor, ani przewodniczący Lubowicki? Dlaczego nie popatrzą mi w oczy, nie wytłumaczą, dlaczego przez miesiąc znęcali się nad człowiekiem? Dwóch ludzi go wykończyło. Zawsze będę powtarzać, że za śmierć męża odpowiedzialni są dyrektor i przewodniczący - płacze Elżbieta K. Wdowa czuje wielki żal do dyrekcji. Po śmierci męża nikt oprócz ZZ Kontra nie okazał jej pomocy. Również na pogrzebie męża obecni byli tylko koledzy, planistka i delegacja górników. Nikogo z dyrekcji. Nawet teraz, miesiąc po tragedii, nie może doprosić się przygotowania jej dokumentów, żeby załatwić rentę po mężu.Piotr K. nie chciał uniknąć kary, pisze o tym w ostatnich słowach pisma do dyrektora kopalni: „Nie proszę o odstąpienie od całkowitego ukarania mnie, jednakże proszę o złagodzenie zamierzonej sankcji, albowiem kara dyscyplinarnego zwolnienia mnie z pracy jest karą tak radykalną, iż zrujnuje całe moje życie zawodowe i rodzinne”.Czy te słowa nie są dowodem desperacji górnika? Rano, 14 kwietnia, Piotr K. wyszedł z domu, by pojechać na szkolenie na knurowską kopalnię. O godz. 11.10 pod dom kultury, gdzie na występie z najmłodszą, 11-letnią córką była akurat Elżbieta K., podjechał policyjny radiowóz. Wywołana przed budynek kobieta usłyszała, że w lesie znaleziono jej męża. Piotr K. powiesił się. Znający sprawę twierdzą, że przeniesienie na kopalnię Knurów Piotr K. przyjął z wielką ulgą, że jednak zamieniono mu karę dyscyplinarnego zwolnienia. Co zatem zadecydowało, że górnik, po świeżo ukończonym kursie instruktora strzałowego, popełnił samobójstwo? ZZ Kontra zna odpowiedź. Dała temu wyraz, zawiadamiając o przestępstwie gliwicką prokuraturę już na drugi dzień po śmierci górnika: „Zawiadamiamy, iż wskutek presji przewodniczącego Komisji Zakładowej Związku Zawodowego Sierpień ’80 pana Kazimierza Lubowickiego, wywartej na dyrektorze KWK Szczygłowice, jak i uległości samego dyrektora inż. Adama Kurbiela - dotyczącej dyscyplinarnego zwolnienia z pracy, członek naszego związku zawodowego Piotr K[…] 14 marca 2003 roku popełnił samobójstwo. Sytuacja, która doprowadziła do tego, iż człowiek ten targnął się ze skutkiem śmiertelnym na własne życie, związana jest bezpośrednio z decyzją pracodawcy o jego zwolnieniu dyscyplinarnym z pracy, a pośrednio z faktem odejścia grupy pracowników KWK Szczygłowice ze Związku Zawodowego Sierpień ’80, którego pan Lubowicki jest przewodniczącym. Przewodniczący Lubowicki odgrażał się publicznie, że zniszczy wszystkich, którzy opuścili jego związek. Piotr. K[…] jest pierwszą ofiarą śmiertelną tych pogróżek”.Kto i w jakim stopniu jest winien śmierci Piotra K., wykaże prowadzone dochodzenie prokuratorskie. - Rzeczywiście do Prokuratury Rejonowej w Gliwicach wpłynęło doniesienie ZZ Kontra o domniemanym przestępstwie. Prokurator przesłał materiały do Komisariatu Policji w Knurowie celem przeprowadzenia odpowiednich czynności dowodowych. Obecnie trwają przesłuchania świadków w tej sprawie. Te czynności z reguły trwają dosyć długo, a dopiero po ich zakończeniu i w zależności od wyników prokuratura podejmie decyzję, czy zajmie się sprawą, czy sprawa zostanie umorzona. Chciałabym dodać, że wniosek o umorzenie postępowania może zostać przedstawiony prokuraturze także przez prowadzący dochodzenie komisariat - powiedziała Halina Szafraniec, prokurator rejonowy gliwickiej prokuratury. Na rozstrzygnięcie w tej sprawie przypadnie nam zatem jeszcze trochę poczekać.

Komentarze

Dodaj komentarz