Wolny rynek
Sklepikarze z Rybnika Niedobczyc podnieśli larum. Protestują przeciwko wybudowaniu marketu w ich dzielnicy. Problem prawie tak stary jak polski wolny rynek. Interes handlowców kontra interes mieszkańców, którzy chcą mieć nowoczesny, przestronny sklep. Właściciele sklepów, jak zwykle w takich sytuacjach, kreślą czarne scenariusze, że ubędzie im klientów, a obroty spadną tak bardzo, że przyjdzie zamknąć interes, zwalniając pracowników.
Wiadomo, nikt nie chciałby mieć żadnej konkurencji. Na początku lat 90. prawie tak było. Ludzie, prowadząc małe sklepiki, szybko się dorabiali. Ale tamte czasy minęły bezpowrotnie i dziś w handlu mamy do czynienia z ostrą konkurencją. To dobrze, bo idealne warunki chcą mieć nie tylko handlowcy, ale i kupujący. Konkurencja zapewnia zakupowiczom przyzwoite ceny, dobrą jakość towarów i wreszcie dobre traktowanie przez sprzedawców. Oczywiście zdarzają się wyjątki. Najłatwiej założyć ręce i narzekać, trudniej wymyślić coś, czym przyciągniemy klientów. W innej rybnickiej dzielnicy Paruszowcu od lat funkcjonuje piekarnia. Jej właściciel znalazł prosty sposób na pozyskanie klientów. Sprzedaje pieczywo rano i po południu. W godzinach od 17 do 21 po ciepły jeszcze chleb powszedni zjeżdżają tam ludzie prawie z całego miasta. Chcieć to móc – mówi przysłowie.
Nie wszyscy zdają sobie też sprawę, jak wiele zmieniło np. pojawienie się w regionie marketów technicznych. Jeszcze kilka lat temu, remontując np. mieszkanie, trzeba było być bardzo zapobiegliwym. Jeśli np. ok. 17 nasz majster zażądał od nas zestawu kołków rozporowych, których nie mieliśmy, można mu było jedynie dać wolny wieczór. Dziś można szybko dostarczyć majstrowi tego, czego mu potrzeba. Podobnie jest z wszelkimi domowymi awariami czy usterkami. Nie narzekajmy więc na wolny rynek, bo on służy nam wszystkim.

Komentarze

Dodaj komentarz