Zdrowie z pączkiem czy golonką
Jutro tłusty czwartek, więc piekarze już szykują pączki, a muszą napiec ich tyle, żeby starczyło dla wszystkich. To nie lada wyzwanie, jako że Polacy tego dnia pochłaniają około 100 mln pączków! Łatwo policzyć, ile statystycznie daje to na głowę, ale przy okazji pojawia się problem liczenia kalorii, gdyż zdecydowana większość rodaków (i oczywiście nie tylko) cierpi na nadwagę.
Rzecz w tym, że pączek bez nadzienia ma ok. 250 kcal, więc już trzy zaspokoją połowę dziennego zapotrzebowania energetycznego człowieka, który nie pracuje fizycznie. Niestety, nikt normalny nie naje się pączkiem, więc można by powiedzieć, że hołdowanie tradycji prowadzi do obrastania tłuszczem. Taki wniosek wydaje się jednak zbyt daleko idący, czego dowodzą doświadczenia rzeszy ludzi, którzy nie tkną pączka, ponieważ ciągle się odchudzają, ale niewiele z tego wynika. Każdy zna mnóstwo takich osób. Trudno jest zatem stwierdzić, od czego się tyje, a od czego nie, zwłaszcza że w świecie lekarzy i dietetyków ścierają się różne teorie zdrowego żywienia. Wedle jednych należy jeść tłusto, wedle drugich postawić na przetwory zbożowe i warzywa, a pacjenci z nadwagą tracą w tym orientację.
Nie tylko zresztą oni, bo niedowaga też bywa kłopotliwa, o czym sama wiem. Tak oto społeczeństwo, choć nieraz ze skutkiem odwrotnym od zamierzonego, katuje się, usiłując schudnąć lub przytyć i napędzając koniunkturę jak nie producentom cudownych preparatów, to autorom cudownych diet, i to od dawna. Już Mark Twain mawiał, że wedle lekarzy jedyny sposób zachowania zdrowia to jedzenie tego, na co nie ma się chęci, picie tego, czego się nie lubi, i robienie tego, czego wolałoby się uniknąć. Niech więc przynajmniej jutro amatorzy słodkości idą na pączki, a zwolennicy czegoś konkretnego na golonkę, zwłaszcza że w środę zaczyna się Wielki Post.

Komentarze

Dodaj komentarz