Taksówkarskie rewiry
Mamy wolny rynek, ale o losach wielu dziedzin gospodarki decydują limity, koncesje i inne ograniczenia. Hodowcy bydła żalą się np. na limity mleczne, a cukrownie na limity cukru, które uniemożliwiają rozwój, w dodatku za ich przekroczenie trzeba płacić karę. Są jednak branże, których przedstawiciele sami skrupulatnie pilnują utrzymania limitów, a nawet dążą do ich obniżenia. To np. taksówkarze.
Ci w Rybniku okazali się na tyle skuteczni, że przekonali prezydenta i miejską komisję komunikacji do nieprzyznawania kolejnych koncesji. Wszystko wskazuje więc na to, że po Nowym Roku w Rybniku nie przybędzie ani jedna taksówka. Nie chcę bawić się w dywagacje, czy te 135 koncesji zaspokoi potrzeby mieszkańców, ponieważ tu należałoby raczej zadać pytanie o zaspokojenie potrzeb taksówkarzy. Oni sami twierdzą, że jest ich za dużo, w dodatku chleb odbierają im emeryci i renciści, poza tym niekończące się remonty dróg skutkują korkami, które wydłużają czas dotarcia do klienta, w efekcie jeszcze bardziej odstręczają i tak już zniechęconych obywateli od podróżowania taksówkami.
No cóż, taksówkarze w każdym mieście są przeciwni przyznawaniu nowych koncesji. Uważają, że utrudnia im to walkę o pasażerów, aliści pasażerowie też mają prawo walczyć o własne interesy. I zauważyli, że o ile są ważni na postoju (taksówkarze biją się tam o klientów, pilnując swojej kolejki), o tyle gdzie indziej już nie zawsze. Sama znam osoby, które usiłowały sprowadzić taksówkę np. pod dom, ale zachowały złe wspomnienia. Na radiotaksi podawano im bowiem numer telefonu, pod którym odzywał się ktoś, kto oświadczał, że chętnie by pojechał tu czy tam, ale coś mu wypadło. Być może są to przypadki incydentalne, ale nie ma wątpliwości, że wszędzie przyda się trochę konkurencji.

Komentarze

Dodaj komentarz