Wirusy i szczepionki
Mam sporo znajomych, który dotąd nigdy nie szczepili się na grypę, ale tej jesieni, zaniepokojeni doniesieniami z Ukrainy, poszli się zaszczepić. Oczywiście nie na grypę świńską, bo u nas wciąż nie ma takiej możliwości, tylko na sezonową, w nadziei, że po części uodporni ich to także na wirusa, którego specjaliści nazwali AH1N1. Teraz mają wątpliwości, czy postąpili dobrze.
W krajach zachodnich trwa przecież akcja szczepień, ale nasza pani minister zdrowia podważa jej sens, twierdząc, że szczepionki mogą nie być bezpieczne, więc lepiej ich nie sprowadzać. I dodaje, że rząd jednak negocjuje zakup, co jeszcze potrwa, ale nie ma powodów do obaw, bo statystycznie świńska grypa przebiega łagodniej niż sezonowa. Rzecz w tym, że takie wywody mogą wywołać strach przed wszelkimi szczepieniami (zwłaszcza że przy okazji dowiedzieliśmy się, iż skutki uboczne miewają nawet szczepionki na grypę sezonową), choć do tej pory uznawano je za jedno z największych osiągnięć cywilizacji, które położyło kres pomorom i zarazom. Inna sprawa, że posiłkowanie się statystykami może prowadzić na manowce.
Spójrzmy np. na drogi, na których co roku ginie około 5,5 tysiąca osób. Blisko 500 z nich traci życie z powodu pijanych kierowców, którzy są prawdziwą plagą. Idąc jednak tropem liczb, można nie daj Boże wyciągnąć konkluzję, że lepiej zasiadać za kółkiem po kielichu, bo prawdopodobieństwo doprowadzenia do tragedii jest wtedy jedenaście razy mniejsze niż po trzeźwemu! Z matematycznego punktu widzenia trudno cokolwiek zarzucić takiemu rozumowaniu, ale co będzie, jak rachuby wezmą w łeb? Tak samo jest z grypą, więc pozostaje nadzieja na uniknięcie nie tylko choroby, ale i szczepienia. Zwłaszcza że trudno nie odnieść wrażenia, iż w kwestii szczepionek nasze zdrowie jakoś schodzi na drugi plan.

Komentarze

Dodaj komentarz