Kamień niby ocalony

Latem media podały, że w Lublińcu i Krasiejowie na Opolszczyźnie powstaną dinoparki, które siłą rzeczy będą ze sobą konkurowały, bo miejscowości dzieli raptem 40 km. Sprawa zwaśniła ich władze, te krasiejowskie posiłkowały nawet się opiniami paleontologów (odkryto tam szczątki gada, którego nazwano silesaur opolensis, a Lubliniec nie może pochwalić się niczym podobnym), niemniej klamka zapadła.
Internauci z Lublińca wprawdzie nie zostawili na burmistrzu suchej nitki za oddanie parku miejskiego pod kiczowatą, ich zdaniem, inwestycję, ale ten uznał, że skoro jej wartość sięgnie 10 mln złotych, to nie ma co przejmować się głosami niezadowolonych. W Rybniku też była awantura o zamiar wydzierżawienia części zaniedbanego ośrodka MOSiR-u w Kamieniu przedsiębiorcy, który planował przenieść ze Stodół oblegany w sezonie dinopark i rozbudować go o nowe elementy. Prezydent jednak najwyraźniej ugiął się pod presją krytyki, choć nie rzekł tego wprost. Oznajmił tylko dyplomatycznie, że uzależnił zawarcie umowy od przedstawienia mu biznesplanu. Biznesmen z kolei uniósł się honorem i zapowiedział utworzenie swojego parku atrakcji tam, gdzie przyjmą go z otwartymi rękami. Wrogowie dinusi odetchną z ulgą, że oto ocalili Kamień, ten pępek świata, gdzie niegdyś gościły Orły Górskiego, ale z czego tu się cieszyć? Gmina została z kosztami utrzymania ośrodka (400 tys. złotych rocznie), nie ma też co marzyć o podatku od nieruchomości (170 tys. złotych rocznie), a ludzie z kapitałem, gotowi wznieść kompleks sportowy z basenem, to może i są, ale na razie tylko w czyjejś wyobraźni. Sądzę więc, że kiedy gdzieś w okolicy na bazie dinusi powstanie bajkolandia, niektórzy w Rybniku wciąż będą śnili sny o potędze, a Kamień na dobre zarośnie chwastami. Cóż, chytry lub nazbyt ambitny dwa razy traci.

Komentarze

Dodaj komentarz