Od 1996 roku mieszkańcy ul. Gajowej w Szczejkowicach zostali uwikłani w spór o drogę, jaki z urzędem toczy jeden z sąsiadów
Od 1996 roku mieszkańcy ul. Gajowej w Szczejkowicach zostali uwikłani w spór o drogę, jaki z urzędem toczy jeden z sąsiadów

Sąsiedzi kłócą się o zbyt głośne słuchanie muzyki, przerzucanie liści czy gałęzi do ogrodu sąsiada, palenie papierosów na klatce schodowej, zostawianie śmieci przed drzwiami. Toczą spory o kota, o krzywy słupek, o wystające gałęzie za płot. Chociaż wiele z tych konfliktów jest czasem śmiesznych i niepoważnych, to zwaśnione strony, chcąc dowalić wrednemu sąsiadowi, zaczynają angażować w nie instytucje trzecie. Piszą donosy i skargi do administracji domów, na policję, do straży miejskiej, magistratu, sądów.

Uprzejmie donoszę
Adam Reniszak, komendant straży miejskiej w Czerwionce-Leszczynach, przyznaje, że są interwencje dotyczące konfliktów sąsiedzkich: – Dotyczą wysypywania popiołu na drogę, wycinania drzewek czy wyrzucania śmieci do lasu. Chociaż większość zgłoszeń jest anonimowa, każde jest przez nas sprawdzane. Ostatnio mieszkaniec zgłosił strażnikom, że sąsiad załatwia mu potrzeby fizjologiczne pod jego garażem. Ten jednak zaprzeczył, stwierdzając, że sam zgłaszający robi pod swój garaż, żeby potem złośliwie go oskarżyć.
Wachlarz instrumentów prawnych, jakimi dysponują strażnicy miejscy, nie jest duży. – Pouczenia, mandaty. I tylko gdy dochodzi do naruszenia przepisów ustawy o porządku publicznym – tłumaczy Reniszak. Przyznaje jednak, że mandaty wypisują w ostateczności, w drastycznych przypadkach.

Kot rozrabiaka
Niewiele potrzeba do tego, żeby najlepsi przez lata sąsiedzi zaczęli drzeć między sobą koty. I to w dosłownym sensie tego słowa. Pan Antoni i pan Józef z Czerwionki-Leszczyn ponad 25 lat byli wzorem dobrych sąsiadów. Jeden pomagał drugiemu, odwiedzali się w domach, ich dzieci bawiły się raz na jednym, raz na drugim podwórku. Czar prysł, a od czterech lat panowie toczą między sobą wojnę podjazdową. Poszło o... kota. Pan Antoni sprawił sobie kota. Kajtek znielubił jednak psa pana Józefa. –To nie kot, ale cholera. Na początku przechodził przez płot i wyżerał mojemu Atosowi z miski. Zwróciłem Antkowi uwagę, żeby go pilnował. Ale kiedy pogryzł i podrapał mi psa, powiedziałem: dość. Za leczenie u weterynarza wydałem prawie 300 zł. Jak zażądałem zwrotu za leczenie, to Antek popukał się w czoło – relacjonuje pan Józef. Dodaje, że kot systematycznie znęca się nad jego Atosem. Obsikuje mu budę, prycha na niego, obgania go po podwórku, kilka razy go podrapał. – Fakt, nie dałem pieniędzy za weterynarza, bo to jest dupa nie pies. Żeby się kotu dać pogryźć? – ripostuje pan Antoni. W odwecie za pogryzienie psa pan Józef doniósł na sąsiada do... skarbówki. Ten nie pozostał mu dłużny i napisał donos, że pies sąsiada nie jest szczepiony. Zięć Antoniego postawił garaż, Józef od razu napisał do nadzoru budowlanego, że sąsiad wystawił samowolkę. Zimą przerzucają sobie za płot śnieg, jesienią liście. Wzajemne oskarżenia i donosy są na porządku dziennym. Wojna trwa, a panowie zapowiadają, że nie odpuszczą.

Porządek regulaminowy
W przypadku konfliktów najemców mieszkań komunalnych lub spółdzielczych z reguły administratorzy upominają zwaśnionych. Interweniować mogą jedynie w przypadkach naruszania regulaminu porządkowego. – W statucie jest zapis, że jeśli lokator wykracza w sposób rażący lub uporczywy przeciwko porządkowi domowemu, to spółdzielnia może go pozbawić członkostwa – mówi Marek Gruszczyk z Rybnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Sąsiedzkich waśni nie rozstrzygają również urzędy miast i gmin. Choć wiele osób pisze skargi i prośby o interwencję do magistratów, te starają się jednak nie wchodzić między skonfliktowane strony. – Do urzędu wpływają pisma od mieszkańców. Po rozpatrzeniu przekazujemy je odpowiednim służbom – wyjaśnia Lucyna Tyl z biura prasowego magistratu w Rybniku.
Więcej instrumentów prawnych ma w ręku policja. –Policjanci często podejmują interwencje dotyczące sąsiedzkich konfliktów. Niekiedy wystarczy porada bądź pouczenie. Jednak kiedy mamy do czynienia z wykroczeniem lub przestępstwem, wtedy wszczynamy dochodzenie – mówi nadkomisarz Aleksandra Nowara, oficer prasowy rybnickiej policji. Jak dodaje, zwykle waśnie między sąsiadami zaczynają się od błahostek, a kończą na przestępstwie: – Taki przypadek mamy w Czerwionce-Leszczynach. Zaczęło się od zwrócenia uwagi jednego sąsiada drugiemu na szczekanie psa. Skończyło na wrzuceniu zapalonej butelki z benzyną na teren posesji.

Wojna na epitety
Wiele emocji wzbudza tocząca się od czerwca 2006 roku wojna domowa w jednej ze wspólnot mieszkaniowych w Knurowie. Wzajemne animozje dwójki sąsiadów dają się we znaki wszystkim mieszkańcom. Pretensjom i oskarżeniom o nieuczciwość między byłą członkinią zarządu wspólnoty a obecnym członkiem zarządu nie ma końca. Kobieta oskarża sąsiada o nieuczciwość i ciągłe robienie jej na złość. Ten stwierdza, że sąsiadka kłamie, jest nerwowo chora i agresywna. Amunicją w tej wojnie są obraźliwe epitety, których obydwie strony sobie nie żałują. Zajmujący się księgową obsługą wspólnoty Miejski Zespół Gospodarki Lokalowej i Administracji stwierdza, że rozwiązywanie osobistych problemów nie należy do jego kompetencji. – Mieszkańcy z własnymi problemami powinni sobie sami poradzić – wyjaśnia Mieczysław Kobylec, dyrektor MZGLiA.

Wysypisko zemsty
O straż miejską, wójta, wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska, a nawet prokuraturę oparł się kilka miesięcy temu konflikt mieszkańców Połomi z miejscowym rolnikiem. Poszło o to, że rolnik nawoził pola osadem z oczyszczalni ścieków. Mieszkańcy zaczęli skarżyć się na smród. Interwencje w różnych instytucjach nie pomogły, bo te w nawożeniu nie stwierdziły żadnych nieprawidłowości. Wtedy mieszkańcy wzięli sprawy w swoje ręce. W zemście za zasmradzanie zaczęli podrzucać swoje śmieci. I tak na polu rolnika wylądowały: zdewastowany sprzęt elektroniczny, szyby, stare opony i inne niepotrzebne graty. W jednym przypadku strażnikom miejskim udało się ustalić śmieciarza, ponieważ na polu wylądowała pamiątka z I komunii św., z imieniem i nazwiskiem. Winowajca zabrał, co podrzucił, jednak reszta śmieci została. Zobowiązany przez strażników do uprzątnięcia wysypiska zemsty rolnik stwierdził, że nie będzie wojował z sąsiadami. W tym miesiącu z pomocą gminy śmieci uprzątnie.
Konflikty międzysąsiedzkie są stare, jak stary jest świat. Zgrzyty, waśnie i kłótnie między sąsiadami były, są i pewnie będą, bo... nie jesteśmy aniołami. Śmiejemy się do rozpuku, patrząc na sfilmowane kłótnie Pawlaka z Kargulem. I utożsamiamy się z zasadą matki Pawlaka: „Sąd sądem, a sprawiedliwość i tak musi być po naszej stronie”.

1

Komentarze

  • maria dwa koty 29 lutego 2008 19:45A to Polska właśnie.

Dodaj komentarz